Opublikowany przez: Monika C. 2020-02-24 15:55:16
Autor zdjęcia/źródło: Obraz Mylene2401 z Pixabay
W Instytucie Matki i Dziecka, jednym z warszawskich szpitali dziecięcych, panują warunki urągające standardom w XXI wieku. Jesteście ciekawi jak wygląda jedna z sal na oddziale onkologicznym dla dzieci? Mogliśmy się o tym przekonać, dzięki jednej z dziennikarek gazety.pl. Jest tam pięć łóżek dla małych pacjentów i żadnego miejsca do spania dla opiekunów – matki karimatki śpią na podłodze pomiędzy łóżkami swoich dzieci. Jest tak ciasno, że nie ma miejsca nawet na walizkę. Ta sytuacja panuje nie od dzisiaj, ale kiedy dowiadujemy się o wielkich kwotach pieniędzy przeznaczanych przez rząd na „inne” cele, pojawia się uzasadnione, społeczne oburzenie.
Dziennikarka, Natalia Waloch została poproszona prze swoją koleżankę o opisanie sytuacji panującej w warszawskim szpitalu - para jej znajomych spędziła ostatni rok ze swoim kilkuletnim synem na oddziałach onkologicznych. "Dotąd było to jej prywatne, bardzo trudne i intymne doświadczenie, ale po występie Joanny Lichockiej poprosiła mnie, żebym w jej imieniu napisała kilka rzeczy" - czytamy w relacji Natalii Waloch.
O problemach służby zdrowia mówi się nie od dzisiaj. Większość z nas, ma okazję się przekonać jak jest źle w rzeczywistości, dopiero obliczu własnej choroby lub pobytu osób najbliższych w szpitalu. Ciągle słyszymy, że nic nie da się zrobić, ciągle brakuje pieniędzy na modernizację szpitali. Jednak szczególnie boli sytuacja, która panuje w szpitalach dziecięcych. Do tej pory rodzice znosili w milczeniu niedogodności, by tylko móc wspierać swoje dzieci w trakcie, często bardzo długiego leczenia. Teraz jednak, kiedy okazało się, że ogromne kwoty pieniędzy są przeznaczane na inne cele, rodzice powiedzieli dość. W tej sytuacji trudno jest nie tylko pacjentom, zwłaszcza małym dzieciom i ich rodzicom, ale i personelowi medycznemu wykonywać skomplikowane zabiegi w sali, w które znajduje się 5 łóżek szpitalnych oraz 5 matek śpiących na karimatach. Rodzice, żeby skorzystać z toalety muszą schodzić dwa pietra niżej, a jeśli chcą wziąć prysznic, jest im udostępniany ten dla pracowników szpitala. Leczenie onkologiczne jest długotrwałe i często, tak jak rodzina w opisanej przez Natalie Waloch sytuacji, dzieci wraz z rodzicami (na karimatach) spędzają w szpitalu nawet rok!
Dla małego dziecka pobyt w szpitalu jest ciężkim przeżyciem – jest chore, źle się czuje i przebywa w obcym miejscu, wśród obcych osób. Wiemy już, że leczenie przebiega szybciej i lepiej, jeśli z dzieckiem jest ktoś, kogo dobrze zna i komu ufa. Utulenie przez mamę, tatę lub inną najbliższą osobę, pozwoli szybciej złagodzić stres i ból. Dlaczego więc do tej pory, nie zapewniono godnych warunków rodzicom małych dzieci, którzy praktycznie przejmują obowiązki pielęgnacyjne, takie jak : usypianie, karmienie, kąpanie, przewijanie, a które należą do personelu medycznego? Tymczasem opiekunowie są traktowani gorzej niż więźniowie, który mają zapewnione swoje łóżko i jedzenie, podczas gdy rodzice małych pacjentów muszą spać na krzesłach lub karimatach. Pojawiają się także pomysły pobierania opłat od rodziców za zużyty prąd do ładowania telefonu lub gotowania wody...
Czy wiesz, że od 1991 roku obowiązuje prawo mówiące, że: dziecko, które przebywa w szpitalu oprócz prawa do odwiedzin, ma prawo do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej, czyli bycia z opiekunem (matką, ojcem, babcią czy ciocią) przez całą dobę? Stanowi on opiekę dodatkową, nie medyczną i nie pielęgnacyjną, mimo, że tę drugą praktycznie wypełniają w całości (dla dobra swoich dzieci).
Źródło: gazeta.pl, wysokieobcasy.pl, wysokieobcasy.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.